Zaznacz stronę

Moim pierwszym talentem wg. systemu Gallupa jest współzależność. Talent, który w przeciągu ostatnich trzech lat skoczyła z miejsca piątego na podium. Osoby z talentem „Współzależność” wierzą w relacje między wszystkimi zdarzeniami. Nie wierzą w przypadki i sądzą, że każde wydarzenie ma swoją przyczynę.

Tak, to bardzo moje – wierzę, że każda przyczyna ma swój skutek, a każdy skutek ma swoją przyczynę. Wierzę także w różne „przypadki”, które nam się zdarzają. Potrafię znaleźć połączenie pomiędzy wszystkim, tak właśnie: wszystkim. Jeżeli uważacie, że nie ma połączenia to: potrzymaj mi piwo, a wszystko pięknie ci rozrysuję.



Piątek jest to dzień, kiedy siadam do podsumowania i analizuję, co i jak się wydarzyło. Miał wyglądać inaczej, był dobrze zaplanowany zgodnie z zasadą 20/80, czyli: planuj 20 proc. swojego czasu, a resztę zostaw na bieżące sprawy. Wbrew pozorom, przy takim planowaniu więcej zadań kończę, niż przy rozplanowaniu dnia w 100 proc. Polecam spróbować!


Piątek to również dzień dbania o siebie, więc zaczęłam od pilatesu, następnie miałam skończyć sprzątanie i napić się kawy. Następnie miałam zaplanowaną wizytę u masażystki, spotkanie z mentorką, a dzień zakończyć spotkaniem z przyjaciółką.

I tak:

  • Mentorka przełożyła spotkanie na kolejny tydzień.
  • Masaż przesunął się o 15 minut.
  • A przyjaciółka odwołała wizytę.

Po masażu spotkałam swoją klientkę oraz właścicielkę salonu. Porozmawiałyśmy chwilę i dzięki temu mój wzrok padł na książkę, na którą czaiłam się od jakiegoś czasu, ale cena trochę mnie przerosła. Wypożyczyłam ją więc z salonu jako klientka, za darmo. Jeżelibym nie spotkała tych dwóch kobiet, nie rozmawiałbym z nimi, nie zobaczyłabym tej książki.


Najciekawsze na koniec: Czy wiecie, dlaczego moja wizyta na masażu przesunęła się o 15 minut?
Ano dlatego, że przesunęły się zajęcia z pilatesu.

A kobieta, która była przede mną na masażu, była po mnie na pilatesie. Taki „przypadek”. I to przesunięcie pilatesu poruszyło kolejne przesunięcia. Zapewne ta kobieta miała zaplanowany dzień co do minuty.

Więc po masażu w celach relaksu obejrzałam dwa odcinki serialu.
Zrobiłam porządek w dokumentach, dokończyłam kilka drobnych spraw.
Przesłuchałam szkolenie Kasi Rybickiej na temat wrażliwości z biznesu i uzupełniłam zadania z bieżącego tygodnia. Kasia mówiła o łagodności do siebie i do nieoczekiwanych zmian. Kolejny „przypadek”? Nie sądzę 🙂

Mąż zapytał się, czy nie ma wolnej koszulki na dokumenty.
Zajrzałam do teczki z wynikami badań i wypadła kartka z mojej wizyty w szpitalu w 2018 roku.
Na wizytę pojechałam z ostrym bólem ucha. A usłyszałam że moje objawy wskazują na przeciążenia układu nerwowego, czyli chroniczny stres. I zamiast do internisty powinnam wybrać się do psychologa. To był jedyny lekarz, który mi to powiedział. Czy zastosowałam się do jego wskazówki? A skądże. Chodziłam po różnych neurologach (bez skutku), aż w listopadzie tego samego roku po prostu nie wstałam z łóżka. Zlekceważyłam ewidentne znaki. Więc organizm postanowił mnie unieruchomić.
Od tamtego czasu, czyli przez kolejne 4,5 roku, wykonałam przeogromną pracę ze sobą (nie lubię określenia „nad sobą”) – o czym zapewne będę jeszcze pisać.

Książka, na którą się czaiłam, to „Anatomia energetyczna”. Mówi ona m.in. że każda części ciała stanowi ucieleśnienie jakiegoś aspektu świadomości.
Czyli tak oto od wizyty na oddziale przyjęć w szpitalu doszłam do książki, którą chciałam przeczytać. Przypadek? Nie sądzę 🙂


Dobrego dnia, dobrego życia.
Dorota.

P.S. Jeśli masz ochotę skomentować mój wpis, rób to śmiało.